Rzecznik Praw Konsumenta wystosował do redakcji Nawet Nawet (skąd znał adres?) dość bezpośrednie pismo. Trzymamy z nim sztamę, więc muszę wypełnić jego polecenie. Przekaz dość obszernego pisma, można streścić tak: "napiszcie coś prospołecznego".
To taka moda. Wszyscy teraz robią coś pro publico bono. Wolontariusze wszystkich narodów łączą się w ogromny kondukt. Mamy fair trade, jajka z super chowu (najbardziej azjatycka grupa morfemów w Polsce), jest Strasbourg, no i Bruce Willis. My na czasie być nie chcemy, bo bycie na czasie nie jest na czasie, ale musimy (taki mój syntaktyczny masterpiece). Nie ma tego złego, dzięki temu jest nowa notka (znów mam wymyślać jakąś językową dygresję?).
Cześć i chwała
Wielki i czcigodny jest David Stern. Broi dobra nas - malutkich i uciśnionych. Uderza w tych silnych i złych, przebiegłych i chytrych, spleśniałych i nikczemnych. Nie wykorzystuje swojej pozycji do swoich interesów, dba o dobro wspólne. Walczy o prawdę i sprawiedliwość. I przeprasza nas w imieniu zła całego świata.
Co się okazuje. David Stern nie tylko dba o sprawiedliwość na parkietach NBA. Tam przecież rachunki zostały wyrównane, Spurs wystawili rezerwy, więc zostali zmiecenie z powierzchni ziemi 5 punktami. Tak, Stern też zauważył, że zmiecenie w tym zdaniu nie pasuje, ale znalazł też rozwiązanie, Miami Heat nie wiedziało, że Tim Duncan nie zagra. Gdyby wiedziało o tym wcześniej, Chris Bosh nie musiałby modlić się o litość i na klęczkach przemierzać kilometry dzielące go od Santiago De Compostela. David Stern dobrze wie, jak to jest, grać w kosza po takiej wyprawie. Tym którzy nie wiedzą wyjaśnię - kolana gniotą muła. Ale jak już wspominałem, nie o tą sprawiedliwość chodzi. David Stern wstawił się za nas - za managerów Fantasy Basketball. Postawmy się w roli zarządzającego rosterem opartym na Parkerze i Duncanie, który zasiada z popcornem przez streamem w czwartkową noc, by obejrzeć jak jego chłopcy dają mu porządnego boosta w ligowej tabeli. Dodajmy, że akurat się tak złożyło - wypad do nocnego po picie, robienie popcornu, zabawa z psem - no nie było chwili by sprawdzić składy tuż przed spotkaniem. A popołudniu na rotoworld nic nie pisali. Zresztą, po co sprawdzać, Tim Duncan nie kręci sobie kostek bez powodu (no co Parker, o Duncanie piszę). I tu nagle niespodzianka. Ani Duncan, ani Ginobili nie punktują sobie dziś. Jak taka sytuacja wpływa na sytuacje w lidze fantasy? Jak wpływa na morale managerów? Jak wpływa na dziejową sprawiedliwość? Nie muszę chyba na te pytania odpowiadać. Na szczęście jest David Stern.
Naród chce więcej
Tutaj nie chodzi o zachłanność, ale przecież, skoro widzimy, że komisarz jest po naszej stronie, pokażmy mu, gdzie jeszcze może nam pomóc. Co jeszcze może sprawić, by fantasy było bardziej sprawiedliwe, żeby nie oszukiwali nas przemądrzali trenerzy lub rozpieszczeni zawodnicy. Usystematyzujmy ten bałagan. Oto nasz manifest:
Kara dla Houston Rockets
A jak. Za te wszystkie lata. Za poniżenie wytrawnych koneserów ostatnich rund draftu. Za ich niespełnione marzenia. Za niszczenie swoich gwiazd. Za zniszczone kariery Yao i McGradiego, tylko po to byśmy nie mogli ich draftować. Kara powinna być sowita, żeby pokazać innym zespołom, iż nie można grać koszykówki bez gwiazd. To powinna być zasada. Chcesz mieć zespół w NBA musisz mieć gwiazdę, nie masz, spadaj do Serie A, czy gdzieś tam. Co tam jedną gwiazdę, dwie albo trzy, bo cztery to już nie. Dla drużyn z tylko jedną gwiazdą powinna być osobna dywizja, proponuję Southwest, bo to zakątek niesfornych teamów.
Don Nelson na nowego komisarza
Jak powszechnie wiadomo 2014 rok, to smutny rok. Świat Majów kończy się za kilkanaście dni, świat fantasy basketball może skończyć się za niecałe dwa lata. Jest jednak wyjście z tej niewyjściowej sytuacji, następcą Davida Sterna niech zostanie Donnie. On już na pewno wymyśli dla nas coś dobrego, nie wiem co, ale coś wymyśli.
Kwestia linii za trzy
Kto tego nie zna, kilku-meczowe przebłyski Jodie Meeksów i innych, a jak postawisz na jakiegoś Arenasa lub Bena Gordona to nagle chłop przestaje trafiać. To wszystko wina rzutów za 3 i pokusy, jaka z nimi się wiążę. A już od czasów Księgi Rodzaju pokusy zwalczamy. Dlatego linia za 3 powinna być tylko dla najlepszych. A nie, że jakiś byle wyrobnik nagle zostanie po trzech treningach dłużej na hali i wszyscy o niego muszą się bić nad ranem po czwartkowym double headerze. To jest przecież niesprawiedliwe. Linia za 3 niech obowiązuje tylko dla zawodników z odpowiednim overallem z NBA 2K.
Koniec z wykluczeniami
Tu sprawa jest o tyle skomplikowana, że nie bardzo rozumiem działania pana Sterna w tej dziedzinie. Przecież wykluczenia i zawieszenia są niekorzystne dla managerów fantasy, a mimo to polityka wykluczeń się zaostrza. Mam taką swoją małą teorię, że pan Stern, mimo swojego niezwykle światłego umysłu, po prostu nie wie, iż jest to działanie niepożądane dla prawdziwych fanów. To na pewno sprawka tych nikczemnych marketingowców, którzy zmanipulowali naszego komisarza.
Po co te play-offy?
No na serio, pomyślmy. Fantasy jest martwe. Jakieś nędzne gierki na nba.com, gdzie i tak wygra Ernie nie dają tyle satysfakcji. Mecze są w kółko te same, aż do znudzenia. A jak często się zdarza, że właśnie wtedy zawodnicy łapią kontuzje, przecież to się kupy nie trzyma. Ryzykować dobro lig fantasy dla kilku pierścionków? Ktoś powie, że gracze kontuzjowani w play-offach nie stanowią zagrożenia w drafcie, a ja się spytam, a co z dynasty league? To się po prostu nie opłaca.
Mógłbym wymieniać jeszcze wiele przykładów zwiększenia sprawiedliwości w NBA, ale zawsze uważałem, iż skuteczne działania to działanie etapowe. Dajmy komisarzowi strawić obecne postulaty, a potem wystosujemy następne. Step by step i do przodu.
Sprawdźcie szybciutko triple-double Larriego Sandersa...
bk
o jak chamsko, to lepsze niz triple double bryanta z przed kilku dni, ten sezon to jak na razie NIEZLE BLOKOWISKO
OdpowiedzUsuń