sobota, 22 czerwca 2013

Noc po czyli noc kupały



Dzisiejsza noc jest tak krótka, że muszę się streszczać, by zdążyć przed świtem. W tą wyjątkową noc, kiedy puszczamy chińskie lampiony w niebo, powołując się na święto, o którym nie mamy pojęcia, mamy możliwość usiąść wygodnie, zgarnąć z czoła strużkę potu i rozmyślać o zakończonym sezonie NBA. Możemy na spokojnie spojrzeć na zakończone wczoraj finały, zrzucić z barków tłamszące pokłady emocji i opowiedzieć sobie na spokojnie historię jaką napisała nam liga.

W tych, prawdopodobnie, najlepszych finałach w XXI wieku (muszę sobie odświeżyć finały z 2005 roku, by się upewnić w tym przekonaniu) widzieliśmy pure basketball finest (kolejność wyrazów dowolna). Szala zwycięstwa ważyła się do 30 sekund przed końcem meczu nr 7. Intensywność gry dała się we znaki wszystkim, nawet Tracy McGrady wyglądał na wyeksploatowanego (choć u niego to może być przypadłość chroniczna). Każdy zawodnik miał swoje 5 minut, a każda osoba biorąca udział w tej eskapadzie napisała nowa historię w swoim kajecie wspomnień. Pozwólcie, iż przedstawię Wam kilka historii tych finałów NBA.

Historia fana GSW

źródło

Nie znam Twojej historii, ale wydaje się być ciekawa.

Historia Dannego Greena

Tak sztampowy, filmowy, sztywny schemat rysuje się pod tą postacią. Z dna na szczyt i ze szczytu w przepaść. Danny Green w przeciągu dwóch lat zmienił się z gościa z D-League w człowieka, o którym dyskutowano w kategoriach kandydata na MVP Finałów. Wow. To mały, waleczny chłopiec bijący rekord Raya Allena. I nagle skupiający na sobie obronców. Gdy obrona Miami zaczeła pilnować Greena niczym oczka w głowie, świeży rekordzista załamanie trendu przyprawił gorączką w Game 7. W pierwszych meczach serii był bohaterem, w meczu numer siedem był najsłabszym ogniwem Spurs i to jego nierozsądne decyzje przyczyniły się do przegranej. Turnus w niebie szybko sie skończył.

Historia Manu

Ginobili zawsze był all-starem z trzecich stron gazet, zawsze ciut chimeryczny, nieprzewidywalny i skłonny do  motorycznej abstrakcji. Manu to swojego rodzaju emocjonalny dyszel San Antonio Spurs. Stoicki spokój Duncana i niewzruszona brew Parkera miały swoje odbicie w głowie argentyńskiego obwodowego. To właśnie on otwarcie mówił jak ciężko jest się podnieść po meczu numer 6. To właśnie on wykorzystywał emocje jako swój motor napędowy. W serii skomponowanej w systemie naprzemiennych runów Ginobili nie mógł znaleźć swojego rytmu. Oczywiście to nie jedyny powód, wiek, kontuzje i zmęczenie zrobiły swoje. Manu wspominał, że wolałby grać w finale z Indianą oraz jak ważna dla niego jest przewaga parkietu. To wszystko lepi nam się w historię gościa, który mówi to co myśli, nie będąc przy tym ani Marcinem Gortatem, ani Metta World Peacem. Przebłyski jego geniuszu są coraz krótsze i pewnie gdzieś zacznie świtać myśl o emeryturze, lecz mecz nr 7 nie był tak tragiczny w jego wykonaniu, jak można wyczytać z niektórych relacji. Momentami to on ciągnął swój zespół w pogoni za Miami.

Historia emocji

W koszykówce emocje mają szczególne przełożenie na obraz gry. Precyzja nadgarstka. Balans ciała. Pewny wyskok i przeciwieństwo w postaci ciężaru w nogach. Długo myślałem, że zawodnicy NBA już tego nie mają, jednak kolejne play-offs utwierdzają mnie w przekonaniu, że ich odporność wzrasta, ale zasady funkcjonowania już nie. San Antonio Spurs stracili panowanie nad emocjami w czwartej kwarcie ostatniego meczu. Dali się ponieść fali i upaść po jej załamaniu. Zupełnie nie jak San Antonio Spurs. Mówimy o zmęczeniu fizycznym, o próbach emocjonalnych, lecz rzadko wspominamy o narastaniu zmęczenia emocjonalnego właśnie. Obie drużyny były w tej kwestii w krańcowym punkcie swoich możliwości i dla mnie to była kwestia stanowiąca o wyśrubowanej jakości tego widowiska. 

Historia Shanea Battiera

Nikt nie potrafi tego wyjaśnić, ale ten człowiek budzi się do życia w momentach, kiedy przy stole mówi się więcej o śmierci niz o witalności. Wstrzelił się w ten mecz, ten ostatni, wcześniej będąc końcowym elementem rotacji. Ten człowiek kocha presje i wysokie stawki. I w przeciwieństie do Kamila Grosickiego wykorzystuje tą miłość na boisku.

Historia Erika Spoelstry

Kilka dni temu Spoelstra wypowiadał się na temat fali zmian na stanowiskach head coachów w NBA. Mówił o umniejszaniu wartości trenerów i braku szacunku do nich, co jest odrobinę tricky, bo gdyby nie świadomość roli trenera w procesie wygrywania, nikt by nikogo nie zwalniał, dopóki w grę nie wchodziłyby jakieś łóżkowe mezalianse. Spoelstra jest trenerem specyficznym. Nie ma tej charyzmy i siły w głosie co przedstawiciele starej szkoły. Często w trakcie meczu wygląda jak smutny, zagubiony chłopiec. Otoczony jest przez silne osobowości w postaci LeBrona Jamesa z jednej strony i Pata Rileya  z drugiej. Z tego wszystkiego wychodzi obronną ręką, a w trakcie tej serii polubiłem te momenty kiedy kucał przy linii bocznej i wbijał wzrok w grę, jakby chciał przeczytać szyfr zapisany tam przez Popovicha. I ten time-out po spudłowanym rzucie Duncana, kluczowy. Good boys can win, Erik, good for You.

Historia Gregga Popovicha

I dla kontrastu ten stary wyga. Postać kultowa. Bohater w stylu teksańskim, prosto z Jugosławii. Pop od trzech lat marzył o tym pojedynku. Od początku powstania Big Trio w Miami trener Spurs stał się ich cichym fanem. Podchody w sezonie regularnym pokazywały, że to są przygotowania do finałów, choć niewielu widziało w nich Spurs. Seria z Heat z jednej strony dodatkowo motywowała Popa, z drugiej strony nie było widać w nim tej zajadłości, którą pałał dawniej. Gdzieś dopadł go już stan refleksyjny, może jakieś nowe marzenie, może wizja przebudowy drużyny, może plan, a może tylko pomysł. Historia Gregga Popovicha to jedna z tych enigmatycznych, odrobinę mistycznych legend, które sprawiają, że zasypiamy z uśmiechem na ustach.

Historia Tonego Parkera

Kontuzja Parkera zmieniła obraz tej serii, przełączyła akcenty, uszkodziła metronom. Taktyka Miami względem Parkera w dwóch ostatnich meczach była skuteczna. Nigdy się jednak nie dowiemy czy była aż taka skuteczna czy kontuzja sprawiła, że była w sam raz skuteczna.

Historia LeBrona

LeBron James prawdopodobnie jeszcze parę dobrych lat będzie musiał udowadniać mnóstwo rzeczy kibicom i mediom. Jednak ten tytuł zmienia w jego karierze bardzo wiele. Jest królem tej ligi i to właśnie teraz otrzymał klucze do jej bram. W życiu LeBrona istniały dwa demony: Boston Celtics i San Antonio Spurs - dwa solidne, odpowiadające na jego fenomen defensywą systemy. Demon Celtics upadł dwa lata temu (wersja z jedną ręką Rondo) i rok temu (wersja z dwoma rękoma Rondo). Okazji do zwalczenia demona Spurs nie było wiele. Ta seria była absolutnym przeciwieństwem finałów w 2007 roku. Jedynym podobieństwem między 2007 a 2013 jest fakt, że LBJ jest najlepszym graczem swojej drużyny. Ta liga należy do Ciebie, najtrudniejszy test zdany.

Historia Duncana

Pierwszy raz widziałem Tima Duncana w takim stanie. Wyprowadzony z równowagi, wściekły i zawiedziony. Grał fantastyczną serię. W tym jednym momencie...

źródło

... zawiódł. Tak, w kluczowym. Oczywiście wcześniej miał problemy z broniącym go Boshem, lecz  w tym momencie bronił go mniejszy Battier. Niewykorzystane okazje się mszczą. Tutaj nawet nie musiały. To tak nieprzyjemny widok, gdy tak znakomity zawodnik, w takim momencie, zawodzi sam siebie. Nie nas, nie zawodników z drużyny, siebie. A może w tej chwili pomyślał o tym, że bez względu na to czy trafi czy nie, za kilka godzin wróci do swojego życia i do swojego rozwodu z żoną. Tim Duncan nie myśli o rzeczach niezwiązanych z koszykówką w trakcie meczu, ja wiem. A co jeśli stało się tak pierwszy raz w jego karierze...

Oczywiście, jak to zwykle bywa, wiele historii pozostaje niedopowiedzianych...

źródło
bk

2 komentarze:

  1. prawdziwa historia finalow

    https://vine.co/v/hur6dP7i7i9

    OdpowiedzUsuń


wysłów się, będzie wesoło...