niedziela, 14 lipca 2013

Aktualności ze świata haterów

Offseason to nie tylko zmiany składów, kontraktów, koncepcji, trenerów i nowe modele butów. Offseason często wiąże się z poważnymi przetasowaniami w układzie sił po stronie kibiców. W sensie suporterów. Oczywiście proces jest długotrwały. Musimy poczekać na pierwsze wybryki nowego składu, aby krzyknąć: "Viva Suns!". Choć znam wiele osób, które z tak odważnymi okrzykami czekają do game 7 finałów konferencji. To się chyba nazywa oziębłość.

Koszykówka jest jak życie, więc łatwo można odgadnąć, iż proces nienawidzenia przebiega 73 razy szybciej niż proces uwielbienia. (Tak naprawdę 76 razy, ale nie chciałem tego robić Philly). Import KG i The Truth do Nets spotkał się z, w miarę, pozytywnym odzewem. Możliwe, iż przyczyna tego są kumulatywne 75 urodziny, które obaj panowie wyprawiają za rok. Jednak spory odsetek społeczeństwa na wieść o dealu z udziałem Jędrzeja Kirilenki, paru groszy w amerykańskiej walucie, kilku walizek na lotnisku Szeremietiewo, dwóch akrów ziemi z widokiem na Ural, taniego gazu łupkowego i 48 escort girls (słownie czterdzieści osiem), krzyknęło pełną piersią "Zafajdani Moskale!". Mark Cuban oficjalnie się nie wypowiadał na temat, jeszcze.

Nie będzie teraz akapitu o tym, o ile łatwiej krzyknąć "Zafajdani Moskale" niż "Viva Suns". Nie będzie teraz akapitu o tym, jak Michaił Prochorow chciał w jednym dealu zmieścić też Marię Kirilenko, lecz  wtedy władze NBA mogłyby zacząć węszyć szwindel. Nie będzie teraz akapitu o luxury tax. Nie będzie teraz akapitu o drużynie jaką zbudowałem w NBA 2k bez przekraczania salary cap, choć mógłbym napisać o tym kilka akapitów. Wbrew pozorom nie był to akapit nawiązujący do powszechnej aklamacji Google Poetics jako źródła świetnego humoru, co skutkuje dewaluacją mojej ukochanej anafory.

Sytuacja na Brooklynie zmieniła zasadniczo obraz mapy koszykarskiego hatingu. Dodając do tego koniec ery Boston Celtics i poważną ewentualność niedostania się do play offs przez Lakers, mamy inny świat. Przy czym, pierwsza pozycja na podium pozostaje niezmienna. Zobaczmy jak to wygląda.


Zespoły budowane przez draft są z reguły bardziej lubiane niż zespoły zbudowane z free agency, a już zdecydowanie niż te zbudowane na transferach. Zwiększając wartość draftowych picków nowe CBA może przyczynić się do zmniejszenia poziomu złych emocji wśród kibiców. Jednak bardziej prawdopodobne, że zaczniemy być świadkami wymian spod ciemnej gwiazdy, w których towarem są picki. Celtics wchodzą na drogę odbudowy poprzez draft, póki co. Mają swoich szeregach sporo młodej walecznej krwi i trenera, który co by nie zrobił, będzie szanowany przez najbliższe 12 miesięcy. Wszystko byłoby cacy, ale na scenie pojawił się Kris Humphries. Wychodzimy więc na zero. O dziwo, płazem uszło Bostonowi pozbycie się wieloletniego franchise playera, może kibice też dojrzewają.

Poziom uniwersalnego hatingu: 40


Czas czyni swoje, w związku z czym poziom nienawiści do talentów z South Beach opada. Decyzja o zatrzymaniu całego składu może temu trendowi jedynie pomóc. Brak transferów to generalnie recepta na poprawę swojego wizerunku.

Poziom uniwersalnego hatingu: 87


Całkiem dobrze im idzie coroczne multiplikowanie hype'u. Hello Brooklyn i te sprawy. Swoją drogą, macie propozycje do jakiego podkładu powinniśmy to śpiewać za rok? Ale płacenie takiego podatku od luksusu automatycznie będzie wzbudzać szyderstwa przy każdej porażce. Wszelkie przeliczniki wydanych dolarów na procent zwycięstw będą wpłynały na psychikę Derona Willimsa. Rosyjski rodowód też raczej nie wpłynie na ocieplenie wizerunku. W przypadku finału konferencji Heat - Nets jedynie względy szacunek do Garnetta może powstrzymywać zagorzałych koszykarskich haterów przed wysadzeniem Barkley Center w powietrze.

Poziom uniwersalnego hatingu: 79


No coż, Clippersie raczej nie mają szans na wcielenie się w rolę brzydkiego kaczątka przeistaczającego się w uwielbiany festiwal koszykówki. Szacunek do Doca Riversa i Chrisa Paula razem, nie jest w stanie podnieść wizerunku organizacji. Dodać należy do tego, że w tym offseason obaj panowie stracili delikatnie w notowaniach. Co jest bardzo śmieszną historią, bo gdybyśmy mieli rok 1994, taki offseason byłby niczym tożsamościowe zbawienie. Internet, natłok informacji, sprzeczne wieści, te sprawy. To cały czas jest L.A.

Poziom uniwersalnego hatingu: 54


Na stare lata, San Antonio zyskuje estymę nie tylko koszykarskich purystów, ale też codziennych fanatyków. W tym kontekście stały trzon drużyny i niemedialność młodej gwiazdy stają się ich kartą przetargową. Oczywiście przyprawioną tekstami Popovicha. Konsekwencja w cenie.

Poziom uniwersalnego hatingu: 35


W tym roku ciężko określić, która drużyna z L.A. jest bardziej lubiana. Kobe jest coraz milszym człowiekiem. Poza tym jest połamany, a tacy są lubiani. Zazwyczaj. Derick Rose? Nie ma marudnego Howarda. Jest nieustępliwy Steve Nash. Nie ma już Światowego Pokoju. Warto więc napisać takie zdanie. Koniec Światowego Pokoju zmniejszył poziom nienawiści w Los Angeles. W przypadku ewentualnego tankowania sezonu, może jednak wszystko runąć.

Poziom uniwersalnego hatingu: 57



Oklahoma nie tak dawno weszła do tego grona. Do niedawna była uniwersalnie uwielbiana. Teraz zrobiła się delikatnie nijaka. Bez Jamesa Hardena jest jakaś taka smutna. Uśmiechu Westbrooka też nie było nam dane od dawna zobaczyć. Zaczynają się pierwsze krytyczne opinie odnośnie Sama Prestiego i drugie krytyczne opinie odnośnie Scotta Brooksa. Nie ma mocnych, drużyna, która przez 3 lata jest kontenderem musi trafić na tą listę.

Poziom uniwersalnego hatingu: 44

bk



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


wysłów się, będzie wesoło...