środa, 14 sierpnia 2013

Takich dwóch co skradli mi hip hop

Chłodny wiosenny wieczór. 2006 rok. W Orlando Darko Milicic wraz z Dwightem Howardem ćwiczy post moves. Bud Light patentuje właśnie "secret revolving wall". Peter Schiff ma mniej włosów, więcej koloru na nich i kilka przemyśleń, które powoli układa w przemówienie. Ja stoję na przystanku. Czekam na nocny. Nie wiem skąd wracam. Pewnie było fajnie. Jedyne, co pamiętam to dwa foldery na odtwarzaczu mp3. 256 MB bodźców w strefie audio. Uśmiechałem się do siebie przełączając się między kawałkami Tedego i Mesa. Życie smakuje dobrze.

Dość ciepły wieczór, też wiosenny. 2011 rok. Darko gra życiowy sezon w Minny. Bud Light wychodzi na przeciw miłośnikom czworonogów. Włosy pana Schiffa mają już niski wolumen i poziom kolorytu. Ja stoję w kolejce. Koncert Mesa we wrocławskim Alibi. Na ścianie plakat zapowiadający koncert Tedego. Dość mocno mi wtedy idea połączenia dwóch starych folderów zabuzzowała w głowie. Wziąłem pod uwagę wszystkie za i przeciw. Przeanalizowałem okoliczność. Ekstrapolowałem trendy. Wykalkulowałem. Po czym palnąłem: "W 2013 Tede z Mesem nagrają wspólny kawałek".

To nie jest kwestia dwóch najlepszych raperów w Polsce (ale zawsze dobrze tak napisać w tekście, SEO right). To kwestia spotkania dwóch światów, dwóch spojrzeń na hip-hop, dwóch odmiennych perspektyw, dwóch paradoksów. W rapowej czołówce nie ma hierarchii. Łona bije w kaloryfer, Tetris gra swoją rolę w "Zbrodni i karze", Sokół wyłącza plej stację, Pezet w asfalt wrasta, Ostry robi rap śledząc Discovery i paru jeszcze coś tam robi. Wszyscy mają się dobrze.

Nie mówię też, że to jedyny wyczekiwany duet w polskim hip-hopie. No nie. Ale coś w tym musi być, że tylko tych dwóch mam przesłuchane pełne dyskografie. Ok, prawie pełne, nikt nie przesłuchał wszystkich kawałków Tedego, nawet Kiełbasa. Blend chillu ze złością. Epitafium dla klapek na oczach. Fikuśny jad. Zupełnie inne opinię ubrane w podobną retorykę. Zupełnie inny dobór słów, w zupełnie inny sposób, ale jednak koloryzujący równie mocno beaty. Pierwiastek narcyzmu. Brak kompleksów wobec Ameryki. Subtelny wzajemny szacunek. Zdrowy rozsądek. Radosna ambicja. To wszystko ich łączy.

Pewnie, czasem ktoś się kimś inspirował. Czasem widać podobne pomysły, ale te podobieństwa łączą sporą rzeszę muzyków. Tak już na chłodno, na spokojnie. Przecież oni są zupełnie inni. Jeden zmienia flow cztery razy na koncert, drugi szlifuje cztery rodzaje flow od 20 lat. Jeden każe głową ruszać, drugi kiwać. Jeden buduje znaczenia, drugi kreuje klimat. Jeden krzyczy na nas z ambony, drugi pobłażliwie się uśmiecha. Jeden zwalnia, drugi przyspiesza. Jeden mówi co myśli, drugi myśli jak mówi. Jeden kultywuje hashtagi, drugi na nie sra.

Nie wiem, czy nagrają wspólny kawałek. Nie wiem, czy w tym roku. Na razie, na YT można ich zobaczyć razem pamiętnego dnia w Opolu i na zapowiedzi wojny wschodu z zachodem. Na razie, nie mieli chyba okazji, by na spokojnie pogadać i poszukać wspólnego języka. Alkopoligamia i Wielkie Joł są bliżej siebie niż w 2011, co właściwie, w kontekście, do którego się odnoszę nie znaczy nic (konsekwentna linia argumentacji, brawo). Póki co sam sobie połączę te światy. Zobaczcie jak to może razem dobrze brzmieć. Przed Wami prawdziwa kompilacja stylu, wybór 20 kawałków z dyskografii obu panów.


Na start intro, to chyba ogólnie moje ulubione intro.


Jest jeszcze takie intro, co nie jest intro, tylko jednym z 7 cudów świata. Na tym koncercie w Alibi podobno grali to pierwszy raz. Miło być na premierze cudu świata.


Nawiązania do Jay-Z (Jay Z?) są w hip-hopie powszechne niczym nawiązania do biblii (Biblii?) na katechezie w podstawówce. Tutaj Jay został zdetronizowany w kategorii "spiker radiowy".


Zdecydowanie na tym przystanku w 2006 leciało kilka razy. 


Moja składanka raczej nie obfituje w produkcje z tego roku z wielu przyczyn (tak, m.in. walory sentymentalne). To jedyny wyjątek. Taki refren się tworzy tylko raz.


Odrzucanie kawałków z "Kandydatów na Szaleńców" jest odrobinę podobne do sytuacji, w której płatny morderca musi zastrzelić ze snajperki kierowcę samochodu, ale ma wyrzuty sumienia, że w związku z tym auto się rozbije. Sam to sobie przetłumacz, nie pytaj siostry.


Ten gość ma dar sentymentalizowania (piękne słowo, Franek). To, że tak niewielkimi zmianami chillowo-enigmatyczny "Wrekonize", stał się przenikającym pamięć jadem dźwiękowo, jestem w stanie unieść. To jak powtórzenie cztery razy pod rząd "siema" działa, nie jest w stanie pomieścić mi się na płycie głównej i dysku przenośnym.



Park, wiosna, słońce, brak pytań. Aha, no czasem deszcz.


Jeżeli nie jesteś w stanie zrozumieć w jaki sposób ten kawałek można określić mianem "genialny", prawdopodobnie nie przypadnie ci do gustu ta kompilacja. W ogóle te dwa kawałki - "W deszczu i w upale" i "Ja, mój walkman, mój notes" są kuzynami.


Ten kawałek jest trochę przyrodnim stryjkiem. Dokładnie na tym polega jego urok i kompatybilność z resztą.


Pozdrowienia od Sir Micha.


Nie, nie ma sensu nic tu pisać.


W tym momencie kompilacja płynie transatantykiem z Ziemi Ognistej na Gibraltar. Na pokładzie pokładzie kilku majtków, tuzin kurtyzan, dwa tygrysy i bosman. Prawdopodobnie przed dopłynięciem do równika przytrafi się pierwsza przygoda.


Leniwy, czcigodny storytelling z drugim dnem. Bosman opowiada historie majtkom (nie będzie żartu do tych majtek).


Na statku alarm, korsarze na horyzoncie.


Po każdej przygodzie czas na zadumę. Porównywanie ciągu dźwięków do podróży ma ten atut, że zmiany klimatyczne rozumieją się same przez się.


Kolejne kuzynostwo. Tym razem porcja rozleniwionych myśli. Czyli co, zeszyt 25-kartkowy.


Częstotliwość nadawania, wrażliwość, kompozycja wartości i słoik wypełniony wodą, na deser.


Tede nagrał dużo kawałków, przy których dobrze porusza się samochodem. Może i to kawałek do jazdy na desce, trudno. Gdy jedzie się przy tym kawałku pod słońce, po bezdrożach zmniejsza się spalanie. Wynik lekkości bytu.


Fajnie by było, jakby to puścili na moim pogrzebie, ale jak stracę cierpliwość, to zagadam z organistą na komunii syna.



Na koniec klasycznie: "nagracie coś, wierzę".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


wysłów się, będzie wesoło...