czwartek, 6 września 2012

Ostatni z żywych, który cię odprowadzi

W dalszym ciągu pozostajemy przy tematach przyziemnych i absolutnych, tym razem parę słów o zawodzie grabarza w krótkim reportażu mojego autorstwa.


”Jak pewnie wiecie, użycie niewłaściwego płynu, albo zbyt wysokiego indeksu może spowodować, że zwłoki robią się zielone. Zdarzyło mi się, że zwłoki bardzo pociemniały po Metasynie i już go nie używam. Wolę uniknąć tłumaczenia rodzinie zmarłego, dlaczego ich tata jest zielony jak ufoludek.”

Wiele wpisów, jakie znalazłem na forum pracowników zakładów pogrzebowych nie napawa chcących wybrać się na tamten świat optymizmem. „A próbowałeś balsamować przypadki z żółtaczką preparatem Jaundofiant”? „Ten środek jest ok, ale z umiarem - przesadzisz, a pacjent robi się twardy jak decha.” „Nowością dla mnie było to, że drobne rany cięte, można kleić a nie zszywać, jak to robiłam dotychczas.” Tak właśnie, żałobnicy (takiego określenia używają w zeznaniach podatkowych), a nie jak my ich nazywamy – grabarze, gawędzą na temat swojej pracy. Bez większego nacisku na kult zmarłych. Nie rozmawiają o ludziach, tylko o zwłokach. I nie ma się czemu dziwić, to chyba oczywista konsekwencja wyboru takiej pracy, ważne żeby robili to jak należy. Dlatego pewne wątpliwości wzbudza ewidentny brak sprecyzowanych, jasnych wymagań, co do kwalifikacji pogrzebowców (tak też czasem siebie określają). - Bo tak naprawdę nie istnieje żadna szkoła ucząca zawodu grabarza. – mówi Agnieszka, młoda florystka, zatrudniona w kwiaciarni należącej do żony szefa firmy pogrzebowej – Można robić jakieś kursy, szkolenia, ale one kosztują po kilka tysięcy złotych. To jakie wymagania trzeba spełnić, żeby zostać, pozwolę sobie na wygodniejsze określenie, grabarzem?

Zaczęło się od kawału

Obraz People in the sun autorstwa Edwarda Hoppera

Tomek, zapytany o wiek, potrzebuje trochę czasu. - Hmm, rocznik 1979, to mam teraz… tak, 32 lata. Jeśli chodzi jednak o znajomość fachu, Tomek stwarza wrażenie znacznie lepiej poinformowanego. – Siadaj i pytaj, masz wielkie szczęście, że mam akurat chwilę wolnego czasu, normalnie jesteśmy tak obłożeni pracą, że nie ma chwili wytchnienia – mówi. Pracę w zakładzie zaczął przez przypadek. 8 lat temu siedzieli z kumplem w domu i szukali pracy. Znużeni kolejnymi odmowami znaleźli ogłoszenie z zakładu pogrzebowego. – Zadzwonię dla żartu, a co mi tam. Następnego dnia poszedł na rozmowę. Wymagania pracownicze - prawo jazdy i chęć do pracy – spełnił śpiewająco. Zaczął od przewozu trumien, drobnych prac papierkowych. Z czasem nabrał doświadczenia, został przyuczony przez szefa, rozszerzył zakres kompetencji. Zapytany czy warto było podejmować tą pracę, mówi: – Eee, praca jak praca, ważne, że jest. Wiesz, ja już się zdążyłem hajtnąć, mam żonę i dwójkę dzieci. Myślałem coś o budowlance wcześniej, w związku z EURO 2012, ale nie wypaliło. Zapytany o zarobki trochę się zastanawia, by po chwili odpowiedzieć – na papierze 1000zł brutto, ale tylko na papierze, bo tak się powinno podawać. Szukać pracy za granicą nie chce, nie ma zamiaru zostawiać rodziny, bo jak mówi – Rzucają wszystko, jadą do tej pracy, zarobią coś, wrócą, wydadzą w 3 miesiące i muszą jechać znowu, a czasem wrócą i się dowiadują, że nie mają już do czego wracaćZobaczymy jak to będzie w przyszłości, dopóki są tu pieniążki, tutaj będę pracować.Moje motto? Nic szczególnego, mam rodzinę na utrzymaniu, motto mam krótkie: pieniądze.

Wyższa Szkoła Funeralna?

Tomek fachu nauczył się od właściciela zakładu. Od Agnieszki dowiedziałem się, że ten przejął firmę po ojcu. Od małego przychodził do zakładu, oglądać tatę w pracy, wszystkiego się od niego nauczył. Kiedy ten zmarł, był już gotowy zająć jego miejsce. – Rodzinny biznes – mówi. – To nie jest tak, że przychodzi się tutaj bez żadnego wykształcenia, w pracach z ciałem zmarłego potrzebny jest szeroki zakres wiedzy medycznej. Można się tego nauczyć na płatnych kursach, ale studenci medycyny też zatrudniają się w naszej branży. „Przydałaby się szkoła wyższa z możliwością licencjatu- w zakresie przygotowania i organizacji pochówku. Przedmiotów, jak wiadomo, byłoby sporo: od tanatopraksji, kosmetyki, historii pochówków, kultur pogrzebowych na świecie, obrządków religijnych po księgowość, prawo administracyjne w zakresie pogrzebowym, bukietnictwo. Może nadszedł już czas by pracownikami branży były osoby odpowiednio wykwalifikowane, to też szansa dla wielu ludzi, którzy potencjalnie i docelowo chcieliby tu pracować, na sprawdzenie się, uniknęłoby się osób przypadkowych w firmach”… - pisze niepokojąco anonimowy użytkownik fora internetowego. Póki, co nie ma jednak chętnych, skłonnych zaryzykować duże pieniądze w coś tak niepewnego.

Stereotypy

Meyer11Blue autorstwa Roberta LaDuke'a

Cmentarz, przy którym usytuowany jest zakład leży tuż obok Polskiego Związku Działkowców „Witaminka”. Wychodząc, widzimy kilka kwiaciarni. W każdej z nich można kupić bilety MPK. Zauważywszy ten ciekawy fakt, nieostrożnie wyjąłem notes i zacząłem coś zapisywać. – A pan co tam zapisuje? – rzuciła sprzedawczyni – A coś tam mi przyszło do głowy.Dziennikarz?Ech, no chyba bardziej dziennikarz niż mistrz kamuflażu.Wie pan, co panu powiem? Nic ciekawego tutaj nie ma. My wszyscy jesteśmy przecież tacy sami. – Dziękuję. Tego dnia nie było mi dane sprawdzić na ile pani miała racji. Nikt nie miał czasu nawet na 5 minut rozmowy. Pogrzebowcy, generalnie rzecz ujmując, są prawie nieosiągalni. 24 godziny na dobę pod telefonem, jak nie w prosektorium, to w samochodzie, jak nie papierki to łopata itd. Na szczęście, zawsze chętna do rozmowy jest Agnieszka. – To są naprawdę fajne chłopaki. Wyluzowani, z dystansem, nie przeszkadza im w ogóle metka grabarza. Mają po 30-40 lat. Zawsze byłam ciekawa jak to jest z pochówkiem płodu, wszystko mi wytłumaczyli.

Goda pisze na forum: „Do tego zawodu trzeba mieć charakterek. Patrzeć prosto w oczy zapłakanej osobie, która straciła najbliższą osobę i mówić 2 tysiące za dołek, a jak się nie podoba to za 450 w krzakach przy śmietniku".Rzeczywiście, nie raz zdarzają się naprawdę ciężkie przypadki, człowiek nie zawsze wie jak się zachować, wolałbym o tym nie mówić. – wzdycha Tomek. – Z drugiej strony nie raz zdarza się, że przychodzi człowiek z uśmiechem na twarzy, po prostu załatwia szybko sprawę i po krzyku. Zapytany o stereotypy, mówi o pijanych grabarzach i łamaniu kości jako o wymysłach ludzi starej daty. – Z czasem to minie, już widzę postęp. Kiedy przytaczam mu historię kolegi, którego dziadkowi pracownicy firmy pogrzebowej chcieli łamać palce u nóg, żeby się zmieścił w trumnie, nieco się irytuje, ale „to tylko smutny wyjątek, naprawdę”. – A jak znajomi reagują na to, że tu pracujesz? – Raczej się swoją pracą nie chwalę, to nie jest publiczny temat. Różne reakcje mogą być.

Kompleksowe usługi pogrzebowe


Wchodząc do biura, szybko uzyskuje się wrażenie, że nie mamy do czynienia z typowym zakładem pogrzebowym, jaki wyobraża sobie większość ludzi. Stosy posegregowanych dokumentacji, profesjonalna obsługa, najnowszy płaski monitor na biurku, wygodne kanapy. Kolejna rozmowa z Tomkiem, chyba jedynym niezajętym akurat żałobnikiem we Wrocławiu, przekonuje mnie, że branża pogrzebowa to biznes jak każdy inny. – Formalności ZUS załatwiamy za darmo za klienta. Wydatki dotyczą akcesoriów i usług. 

Trumny kosztują od 700 do 2500zł.
krzyż z tabliczką – 150zł
klepsydry – 10-30zł
ubranie dla zmarłego – 300zł
kwiaty, wieńce – 120-250zł
dostawa trumny do prosektorium – 100zł
opłacenie chłodni w szpitalu – 180zł
usługi prosektoryjne – 220-270zł
kosmetyka ciała – do 150zł
przewóz sanitarny na cmentarz – 270zł
asysta pogrzebowa – 500zł (zależy od wagi ciała)
wykopanie grobu – 400zł (zależy od rodzaju gruntu)

W sumie wychodzi mniej więcej od 3200 do 5000zł. Zasiłek pogrzebowy ZUS, bez względu na koszt pogrzebu wynosi 4000zł. Na stypę nie zostanie.

Grabarz z ludzką twarzą

Tomek w czasie wolnym od pracy… nie ma zbyt wiele czasu. Żona, dom, dzieci… nie ma wiele miejsca na coś innego. Nie pamięta, jaką ostatnio książkę przeczytał, nie ma ulubionego filmu, czasem obejrzy coś w kinie. Kiedyś chodził na dyskoteki, teraz została mu już tylko muzyka dyskotekowa w domu. Generalnie, czas wolny od pracy kojarzy mu się z uczuciem wielkiej radości, że może się położyć spać i odpocząć. Jakie plany na wakacje? Tygodniowy wypad w góry z rodziną, może Karpacz? A co z tą Polską? Stara się być na bieżąco, wiedzieć co się dzieje w kraju, „co tam premier akurat wymyśla”, ogląda Wiadomości. Statystycznie poprawny.

A temat śmierci? Bez sensacji: - Śmierć… śmierć jak śmierć, do każdego kiedyś przyjdzie. Może przez tą pracę jestem trochę ostrożniejszy. Bo się różne rzeczy widzi, różne rzeczy słyszy. Ale nic ponadto.

kz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


wysłów się, będzie wesoło...